Miasto krewkich marynarzy
Prom z Gdyni wypływa o dziewiątej wieczorem. Nieraz trochę kołysze przy wysokiej fali, ale da się wytrzymać. Rejs do Karlskrony trwa10 godzin, trudno się w tym czasie nudzić. Prom przypomina pływające miasteczko, które trzeba zwiedzić. Na kilku pokładach sklepy, restauracje, bary, dyskoteka, kabiny dla pasażerów. Rano, po krótkiej drzemce, jesteśmy w Szwecji.
Zatopiony wrak w oknie"Nie musisz jechać dookoła świata, by znaleźć dziewiczą zatokę. Raj znajduje się na każdej z trzydziestu wysp wokół Karlskrony" - zachęcają foldery. Amatorom ciszy proponuje się tydzień w chatach rybackich nad brzegiem morza, miłośnikom zwierząt - obserwowanie fok na wyspach, niezmordowanym globtroterom - wycieczki śladami wikingów.
Miejscowe tereny wędkarskie uchodzą za jedne z najlepszych w świecie. Wędkarze z Polski upodobali sobie zwłaszcza Dragso Camping i, jak twierdzą Szwedzi, żadnej rybie nie przepuszczą. Jednak większość turystów, którzy przyjeżdżają tu na kilkudniowe wycieczki, niezmiennie oblega Muzeum Marynarki...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta