Skok z tylnego rzędu
Dziś trudno w to uwierzyć, ale wyniki Polaków w igrzyskach w Salt Lake City, najlepsze od trzydziestu lat, przyjęto w 2002 roku z lekkim niedosytem. Winny był przede wszystkim Simon Ammann: zabrał do domu dwa złote medale w skokach, które miał przywieźć z Utah Adam Małysz. Skoczek z Wisły wrócił ze srebrem i brązem - co stanowi jedną trzecią całego polskiego dorobku w historii zimowych igrzysk - i sam nie ukrywał, że liczył na więcej.
W Turynie takie rozterki mu nie grożą. Na poprzednie igrzyska jechał jako mistrz i wicemistrz świata, lider klasyfikacji pucharowej. Teraz w PŚ jest trzynasty, ani razu w tym sezonie nie stał na podium, a Turniej Czterech Skoczni przerwał w połowie, by podczas treningów poszukać zagubionej formy. Powrót fizjologa Jerzego Żołądzia do pracy z mistrzem daje nadzieję, ale ostatnie konkursy z udziałem Małysza pokazują, że o medal będzie bardzo trudno. W mistrzostwach świata w lotach w Kulm...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta