Wolnomularski mamut
Z Tadeuszem Cegielskim, Wielkim Mistrzem Honorowym Wielkiej Loży Narodowej Polski rozmawia Małgorzata Subotić
Pamięta pan swoją pierwszą fascynację w życiu?
Fotografia, to była dla mnie poważna sprawa, od dzieciństwa. Gdy miałem 16 lat, dostałem spadek po prababci – 20 tys. zł. Tyle wówczas wynosił niezły dochód roczny. Zastanawiałem się, czy wydać je na modny skuter Osa, czy też na dobry aparat fotograficzny. Wybrałem dobry enerdowski aparat i wyposażenie ciemni. Pamiętam jak dziś, że kosztował 16,5 tys. zł. Aż trudno uwierzyć, że tak dużo. Skuter można było dostać za 24 tys. zł.
Fotografowanie okazało się niezłym źródłem zarabiania pieniędzy?
Dokumentowałem komunie, śluby, pogrzeby. Dla chłopca z miasta to niesłychane przeżycie: pojechać na białostocką wieś i obserwować nieznane obrzędy.
Jakie na przykład?
Cała rodzina fotografowała się z nieboszczykiem. Najpierw w domu. Potem, tuż przed złożeniem do grobu, otwierało się trumnę i robiło ostatnie zdjęcia. W trumnie było okienko, aby żywi i umarli mogli patrzeć na siebie. Wtedy mnie to szokowało, byłem trochę tym zniesmaczony. Dzisiaj rozumiem głębszy sens tych obrzędów.
Na czym ten sens polega?
Obrzędy świadczyły o głębokiej więzi ze zmarłymi. O tym, że są bliscy i stanowią część rodziny. Mimo że nie żyją. We wszystkich pierwotnych społecznościach zmarli opiekują się żywymi. Spoglądają na nich gdzieś tam, z góry. Nie są zjawiskiem obcym, przerażającym, wrogim życiu. Śmierć...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)
