Nasz upiór straszy
Musicalowy hit w Teatrze Roma. Reżyser zrobił efektowne przedstawienie, więc widz polubi ten staroświecki melodramat
Nie jestem fanem tego musicalu. „Upiór w operze” wyszedł co prawda spod ręki Andrew Lloyda Webbera, ale nawet jemu zdarzają się dziełka pozbawione chwytliwego przeboju, a to w wypadku musicalu grzech niewybaczalny. Jeden świetny motyw charakteryzujący tytułowego Upiora to za mało. Reszta muzyki tonie w zbyt sentymentalnym sosie.
A jednak od czasu prapremiery w 1986 r. „Upiór…” święci triumfy, to jeden z najchętniej oglądanych musicali wszech czasów. Z biegiem lat się nie starzeje, zresztą już w momencie powstania muzycznie nawiązywał do tradycji musicalu.
Oglądając inscenizację w warszawskim Teatrze Roma, znów się przekonuję, że od mało interesującej muzyki oraz znanej intrygi, zaczerpniętej z powieści Gastona Leroux z 1911 r., w „Upiorze w operze” zdecydowanie bardziej liczy się teatralna efektowność.
Reżyser Wojciech Kępczyński to zrozumiał. W naszym teatrze dramatycznym obowiązuje inscenizacyjna niechlujność, miło...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta