Platforma – partia bez właściwości
Partia Donalda Tuska ma kłopot z tożsamością. Nie może wiecznie siedzieć okrakiem na ideowym murze – pisze prawnik i publicysta
W tym, że na kilka tygodni przed Wielkanocą grupa przyjaciół i znajomych postanawia się udać do klasztoru, by trochę wspólnie pomedytować, nie ma nic zdumiewającego ani nawet interesującego w rozumieniu gazetowego newsa. Dlatego, gdy niedawno gazety podały, że czołówka liderów Platformy udała się do klasztoru w Tyńcu celem kolektywnego wyciszenia się, nie należało w tym zdarzeniu doszukiwać się podtekstów ani sensacji. A już zwłaszcza nie ma co się oburzać.
Wprost przeciwnie, jako zdeklarowany liberał uważam, że każdy powinien mieć pełne prawo do przeżywania swej duchowości, jak tylko chce, byle tylko innych nie krzywdził i im się nie narzucał. Więcej: każdy ma prawo przeżywać swą duchowość wspólnie, kolektywnie i publicznie. Partie polityczne są organizacjami dobrowolnymi, prywatnymi (przynajmniej z pewnego punktu widzenia), a zatem każdy ma pełne prawo należenia do partii, która publicznie i kolektywnie chce duchowość swych liderów celebrować.
Nie należę do tych liberałów, którzy uważają, że religia nie powinna manifestować się w przestrzeni publicznej. Wprost przeciwnie, konsekwencją mojego rozumienia liberalizmu jest to, że religia – jak i wszelkie inne światopoglądy – powinna mieć prawo do kolektywnych, a także publicznych manifestacji swych wierzeń i przekonań, pod minimalnymi tylko warunkami podyktowanymi prawami innych ludzi.
I na tym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta