Raz Zieńczuk, raz Brożek, czyli próba złota w Poznaniu
Lider i wicelider uciekają. Wisła nawet ze stadionu Lecha potrafiła zabrać trzy punkty, co się nikomu wcześniej w tym sezonie nie udało. Wreszcie wygrała Korona Kielce, ale w Bytomiu pomogły jej katastrofalne błędy sędziego Marcina Wróbla
Na dziewięć kolejek przed końcem sezonu Wisła wciąż jest niepokonana, wygrała już 18 razy, zremisowała tylko trzy, a emocje w jej meczach sprowadzają się ostatnio głównie do tego, czy pierwszy trafi do bramki Marek Zieńczuk, czy Paweł Brożek.
W Poznaniu, jak tydzień temu w Krakowie, pierwszy był Zieńczuk, w dodatku to po jego podaniu Brożek zdobył gola na 2:1. Obaj są dziś dla Wisły bezcenni, jak Tomasz Frankowski i Maciej Żurawski w swoim najlepszym sezonie. Ratują zespół z każdej opresji, ścigają się w tabeli strzelców (Brożek wciąż utrzymuje jednobramkową przewagę), a obrońcy rywali zachowują się tak, jakby o tym nie wiedzieli.
Pech Kikuta
Przed pierwszym golem dla Wisły piłkarze Lecha pozwolili Wojciechowi Łobodzińskiemu na podanie, a potem patrzyli, jak piłka przeleciała przez niemal całe pole karne, tuż przed nosem bramkarza Krzysztofa Kotorowskiego, i spadła pod nogi nadbiegającego z lewej strony Zieńczuka. Przy bramce Brożka było podobnie, tyle że piłka frunęła z lewej na prawą stronę i znacznie wyżej.
Lech przegrał u siebie pierwszy raz od ponad roku, Wisła dzięki Zieńczukowi i Brożkowi ma kolejne trzy punkty i pierwsze zwycięstwo na Bułgarskiej od 2003 roku. Kto za jakiś czas będzie pamiętał, że Mariusz Pawełek nie rozumiał się w Poznaniu z obrońcami, Rafał Boguski zagrał najgorszy mecz tej wiosny, a lider przegrywałby od 12. minuty, gdyby Marcin Kikut trafił...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta