A statek płynie
Andrzej Urbański byłyby świetnym prezesem telewizji, tylko jest z chorego układu – mówią ludzie mu życzliwi. Ale ów bardzo inteligentny wizjoner sam z premedytacją w ten układ wszedł
W rozmowach ze współpracownikami obecnego prezesa TVP czuć atmosferę frontową. Strategia obrony, dobry ruch, skuteczny atak – takie określenia padają w co drugim zdaniu.
Andrzej Urbański to człowiek walki. Jego przyjaciele twierdzą, że ma genialną zdolność utrzymywania się na powierzchni, wypływa, kiedy się wydaje, że jest już na dnie. I porywa za sobą do boju. Analizuje sytuację, przewiduje ruchy przeciwnika.
– Kiedy rozpoczął się frontalny atak po przegranych wyborach, musieliśmy opracować strategię obrony – opowiada jeden ze znajomych prezesa TVP. Wyglądała ona tak: Punkt pierwszy – przeciągnąć głównego wojownika na swoją stronę. Drugi – skrócić linię frontu, czyli pozbyć się tych, którzy robią największe kłopoty. Trzeci – podpalić tabory w obozie wroga.
Co to znaczy? Główny wojownik z przeciwnego obozu to Tomasz Lis. – Jeden ruch i już był u nas. I inaczej śpiewał – głos wojennego stratega obozu Urbańskiego jest pełen ironii. – A jak jego obóz zawył. Żeby usłyszeć ten skowyt salonu, warto było pracować wiele lat – mówi z nieskrywaną satysfakcją. Podkreśla jednak od razu, że sam Urbański mówił o ściągnięciu Lisa jeszcze przed wyborami, kiedy dziennikarz stracił pracę w Polsacie. Ale działania zaczęły się po wyborach.
Tomasz Lis nie czuje się wykorzystany. – Czytałem z rozbawieniem takie komentarze. Ostatnie wezwanie do dymisji Urbańskiego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta