Niewielu gitarzystów ma własny styl
Rozmowa z Patem Methenym, gościem Warsaw Summer Jazz Days. Amerykański gitarzysta, kompozytor, bandleader i laureat Grammy opowiada o sztuce komponowania, improwizacji, a także o indywidualnościach w historii jazzu. Zagra w Sali Kongresowej 3 lipca
Rz: Niedawno we Wrocławiu ustanowiono gitarowy rekord świata, który trafił do Księgi Guinnessa. 1951 gitarzystów zagrało temat Jimiego Hendriksa „Hey Joe”. Czy gitara jest tak łatwym instrumentem, że prawie każdy potrafi na niej grać?
Pat Metheny: Z pewnością najpopularniejszym. Już od lat 50. i 60. pełni pozamuzyczną rolę, stała się nieodłącznym elementem popkultury. Dosyć szybko można się nauczyć prostych akordów, a nawet melodii. Ale stąd jeszcze daleka droga do mistrzostwa. Jest wielu gitarzystów, którzy coś potrafią, ale tylko nieliczni wypracowali własny styl i oryginalne brzmienie.
Miłośnicy jazzu, pytani o największych jazzmanów, wymieniają jednym tchem trębacza Milesa Davisa, saksofonistę Johna Coltrane’a czy pianistę Duke’a Ellingtona. Dlaczego nie ma wśród nich gitarzystów?
Honorowanie trzech lub pięciu najwybitniejszych artystów nie jest najlepszym pomysłem. Na mojej krótkiej liście jazzowych gigantów znaleźliby się: Charlie Christian, Wes Montgomery, Jim Hall i Django Reinhardt. To gitarzyści, ale byliby też mistrzowie innych instrumentów. By zdefiniować...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta