Dowcip żydowski
Opowiada Aleksander Rozenfeld
W restauracji w Nowym Jorku podchodzi Żyd do Chińczyka i wali go w łeb.
– Panie, coś pan zwariował?
– A, to za Pearl Harbor.
– Ależ panie, to Japończycy.
– Wielka mi różnica: Japończycy czy Chińczycy…
Mija kilka dni. Uderzony Chińczyk wali Żyda w łeb.
– Panie, coś pan zwariował?
– A, to za „Titanica”.
– Ale to nie ja. To Eisberg*.
– Eisberg, Grossberg, u nas wszystko jedno.
Przychodzi syn do mamy i mówi:
– Mamo, żenię się z Arturem.
Na to matka:
– Zwariowałeś, przecież to Żyd!
Rabin czyta i komentuje fragment Pięcioksięgu, mówiąc:
– Wszyscy stworzeni jesteśmy na podobieństwo Pana.
Na to garbaty Żyd pyta:
– Jak to, a ja?
– Świetnie jak na garbatego – odpowiada rabin.
Na Morzu Śródziemnym mijają się dwa statki. Jednym płyną Żydzi do Izraela, drugim – z Izraela. Pasażerowie przez burty patrzą na siebie nawzajem i pukają się w czoło.
*Eisberg (niem.) góra lodowa