Manifestantom pod rozwagę
Zapowiadana na 29 sierpnia manifestacja „Solidarności” ma się odbyć pod hasłem „Godna praca, godna emerytura”. Popieram to wezwanie. Uważam jednak, że taka metoda dojścia do tego celu prowadzi do kryzysu - pisze Henryka Bochniarz
Trudno kwestionować domaganie się sprawiedliwego dochodu zapewniającego godne utrzymanie (choć warto uzgodnić, co to znaczy – czy aby nie wracamy tu do komunistycznej maksymy „każdemu według potrzeb”?). Popieram też postulat równych szans dla wszystkich, możliwości osobistego rozwoju, prawa do zrzeszania się, ochrony socjalnej czy prowadzenia dialogu społecznego. Na tym jednak kończy się moje zrozumienie dla związkowych argumentów. Są one bowiem mieszanką demagogii, populizmu i myślenia życzeniowego. Proponowane przez związki zawodowe rozwiązania nie zapewnią godnej pracy i godnej emerytury, ale zniweczą osiągnięty wzrost gospodarczy, i tak już zagrożony.
Gdzie skutek, gdzie przyczyna
W związkowej wizji rozwoju myli się skutek z przyczyną. Widać to choćby w przytaczanych hasłach. Jedno z nich mówi: niskie płace to bierność zawodowa. W realnym, a nie związkowym świecie jest odwrotnie: to bierność zawodowa skutkuje niskimi dochodami. „Solidarność” stoi na stanowisku, że gospodarka potrzebuje wzrostu płac dla zwiększenia konsumpcji gospodarstw domowych, a to „w celu zastąpienia krótkoterminowego sukcesu gospodarczego opartego na wzroście eksportu i inwestycji wzrostem trwałym i posiadającym realne podstawy”.
Obarczanie pracodawców winą za wysokie rozwarstwienie płacowe jest grubym nieporozumieniem. Polska jest ciągle, mimo szybkiego wzrostu, krajem na dorobku
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta