Gruzja – długi cień sowieckich inwazji
Poziom rujnowania i grabieży w Gruzji przewyższa to, co znamy z Czechosłowacji 1968 roku. Dlatego trudno powiedzieć, że historia powtarza się wprost – pisze rosyjska publicystka Natalia Gorbaniewska
Dzisiejsza wojna niewątpliwie porusza moje emocje. Nie mogę nie powiedzieć: znów ten sierpień. Niedawno napisałam wiersz, który kończył się słowami:
„I pułki szły szeregiem,i obudziły Praski Hrad,we śnie poczuł on czołgi”.
Bez wątpienia są różnice między tym, co się stało w roku 1968, a tym, co się dzieje teraz. O dziwo, miałam wtedy o wiele więcej sympatii do komunisty Aleksandra Dubczeka niż dziś do jawnego antykomunisty Micheila Saakaszwilego. Muszę jednak przyznać, że w odróżnieniu od wielu innych nigdy nie znajdowałam upodobania w dubczekowskim „socjalizmie z ludzką twarzą”. W ogóle nie odczuwam sympatii do polityków, wyjątkami byli Ronald Reagan i oczywiście Vaclav Havel, ale oni przyszli do polityki skądinąd: jeden był aktorem, drugi – dramaturgiem.
Historia się powtarza
Wszystko zaczęło się niby od inwazji Gruzji na Osetię Południową, ale dziś widać wyraźnie, że napad Rosji na Gruzję był zaplanowany dużo wcześniej, a tak zwani południowoosetyjscy separatyści (całe kierownictwo tej republiki) są postsowieccy. Gruzja została przez nich sprowokowana. Inna rzecz, że dała się sprowokować.
Była to kompletna głupota, prowokacja nastąpiła bowiem według moskiewskiego scenariusza, a może nawet z bezpośredniego rozkazu Moskwy. Nieważne, czy wojska rosyjskie zostały skierowane do Cchinwali przed czy po rozpoczęciu szturmu na południowoosetyjską...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta