Demokracja musi kosztować
Niedobrze jest, gdy o wyniku wyborów decyduje uporczywie powtarzany obraz więdnącej maskotki. W interesie demokracji warto ograniczyć dostęp polityków do płatnych ogłoszeń wyborczych – pisze prezes domu mediowego
W toku zażartej ostatnio dyskusji często cytuje się Jacka Kuronia, który z właściwą sobie przenikliwością u zarania demokracji w Polsce zauważył, że dyktatura jest znacznie tańsza od rządów ludu. Choćby z powodu oszczędności na organizacji wyborów.
Ale czy demokracja musi nas kosztować aż tyle? Czy rzeczywiście zniesienie finansowania partii politycznych z budżetu jest postulatem słusznym, realizującym liberalne wartości? Na ile jest to postulat demagogiczny szyty pod publiczkę, a na ile rzeczywiste źródło oszczędności? Na ile postulaty rządu są próbą ograniczenia zdolności opozycji wpływania na opinię publiczną poprzez ogłoszenia finansowane z kasy partyjnej, a na ile redukcją zbędnych wydatków? Czy wydajemy na partie polityczne tyle, ile powinniśmy, czy też zbyt dużo? Pytania można mnożyć w nieskończoność.
Partyjne być albo nie być
Finansowanie partii politycznych w Polsce to prawdziwe pole minowe. Trudno odróżnić tu argumenty polityczne, społeczne, gospodarcze i etyczne. Kwestia finansowania systemu ogniskuje w sobie wszystkie jego bolączki. Spróbujmy zatem spojrzeć na problem niezależnym, zdystansowanym okiem.
Podstawowym problemem w dyskusji jest odpowiedź na pytanie o to, czy partie polityczne powinny być finansowane z budżetu państwa, jak chcą tego wszystkie partie polityczne poza PO, czy też powinny finansować się same z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta