Incydent monachijski
Nasi niemieccy sąsiedzi gotowi są poprawnie traktować grzecznych, znających swoje miejsce Polaków. Tych, którzy wydają im się antypatyczni i niegrzeczni, rzucają o podłogę – pisze filozof społeczny
Incydent na lotnisku w Monachium przesłonił nawet okropną śmierć Polaka, któremu talibowie oderżnęli głowę. Choć specjaliści od rządowej propagandy będą nam jeszcze opowiadali niejedną bajkę, tragedia ta pokazała indolencję i słabość państwa polskiego. Zawiodły także media, których usłużność wobec rządów Platformy, brak nacisku na władzę, fatalnie zaważyła na całej sprawie. Ale za dwa, trzy tygodnie wszyscy zapomną o nieszczęsnym inżynierze i zajmą się kolejną błyskotliwą wypowiedzią jednej z gwiazd medialnych rządzącej koalicji.
Dobrze, że filcowy
W porównaniu z afgańską egzekucją zdarzenie z Monachium może się wydawać zupełnie błahe i śmieszne. Wiadomo, że samoloty, zwłaszcza klasa ekonomiczna, nie są odpowiednie dla ludzi noszących płaszcze i kapelusze. W ogóle są coraz mniej przystosowane do przewozu ludzi w godziwych warunkach. Przestrzeń, jaką wyliczono na jednego pasażera, zmniejszyła się do rozmiarów minimalnych. Czasami nie ma nawet gdzie nogi postawić. Wystarczy, by usiadł obok nas otyły współpodróżny, co na trasie transatlantyckiej zdarza się często, by atak klaustrofobii był nieunikniony.
Lot w przepełnionym samolocie jest torturą – zwłaszcza dla nieszczęśnika, któremu przypadło w udziale siedzenie pośrodku. Pasażerowie rozumieją...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta