Drugie oblicze artysty
Franciszek Starowieyski był jednym z najwybitniejszych artystów plastyków ostatnich dekad. Ale był też człowiekiem z krwi i kości – pełnym rubasznego humoru oraz dystansu do życia i samego siebie. Takim zapamiętali go dziennikarze, których wspomnienia publikujemy poniżej
Monika Małkowska:
Poznałam go w latach szkolnych. Moich, rzecz jasna. Do spotkania doszło za pośrednictwem Koła Miłośników Sztuki funkcjonującego przy Zachęcie. Gromadka wybrańców została zaproszona do mieszkania mistrza. Bardziej przypominało muzeum niż zwyczajne M-3 z pracownią.
W nabożnym skupieniu oglądaliśmy rysunki, kolekcję broni i innych zabytkowych przedmiotów. Ale najważniejsze, że obcowaliśmy na żywo ze słynnym Franciszkiem S. Czekaliśmy na jakiś eksces, dosadne słowo – a tu nic. Artysta powściągnął niewyparzony język i żadnej panienki nie zgorszył.
Po tych odwiedzinach Starowieyski zawładnął moimi uczuciami (bez wzajemności) i wyobraźnią (bez długotrwałych konsekwencji). Niemniej przez kilka miesięcy usiłowałam podrabiać jego sposób rysowania.
Do kolejnego spotkania doszło na plenerze, który prowadziłam, już po studiach plastycznych. Niespodziewanie pojawił się Byk, który uwielbiał plenery. I został do końca, zajmując największy pokój. Był...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta