Honor i pieniądze Polaka na Litwie
Kiedy Polacy z Wileńszczyzny wspominają nieszczęścia, jakie spotkały ich w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, wymieniają i utworzenie kołchozów, i ich rozwiązanie
Dziewięcioletni Antoni Jundo patrzył, jak płoną zabudowania w rodzinnej wsi. – Ojciec krzyczał do nadbiegających kołchoźników: Ludzie, proszę was, nie gaście! To była moja stodoła! Pali się, a niech się spali! – wspomina lata 60. pan Antoni. – Wyrywał mężczyznom bosaki, żeby ognia nie tuszyli, szarpał się, a przewodniczący kołchozu groził: „Jundo, odejdź, bo was posadzę!”.
Kilkadziesiąt lat później Antoni Jundo odzyskał ziemię, której utrata doprowadziła do desperacji jego ojca. Poczuł satysfakcję, że nie ma już kołchozów. – Nie udało się zbudować nowego porządku na łzach i krzywdzie ludzkiej – mówi sentencjonalnie. Dzisiaj gospodaruje już na 1500 hektarach cierpliwie i wytrwale skupowanych oraz branych w dzierżawę.
Pszenica Landsbergisa
Jak czasem jadę wśród swoich pól, to zatrzymam się, z samochodu wysiądę, padnę na kolana i Bogu za pomyślność i urodzaj dziękuję – mówi Antoni Jundo.
Jednak takich jak on posiadaczy ziemskich, którzy mogą mówić o swoim sukcesie, jest na Wileńszczyźnie niewielu.
– Pszenica Landsbergisa zarosła pola – irytuje się Napoleon Jaśkiewicz, emerytowany agronom z pobliskiego i nieistniejącego już kołchozu im. Adama Mickiewicza. Tak nazywają miejscowi Polacy chwasty, które zaczęły się bujnie plenić na pokołchozowych polach, gdy tuż po odzyskaniu przez Litwę niepodległości nowa władza,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta