Nie jestem ministrą, lecz ministrem
Dlaczego mamy przymuszać panie do dokonywania wyborów, które według nich są niekorzystne i dla nich, i dla ich rodzin? – o parytetach i feministkach z pełnomocnikiem rządu Donalda Tuska ds. równego traktowania Elżbietą Radziszewską rozmawia Kamila Baranowska
RZ: Osoba pełniąca taki urząd jak pani chyba powinna pojawić się na Kongresie Kobiet Polskich. Jednak pani nie przyszła. Dlaczego?
Ponieważ nie dostałam zaproszenia.
Nie dostała pani zaproszenia?
Zadecydowały o tym prawdopodobnie względy polityczne i nietolerancja wobec osób o innych poglądach. Kongres organizowały kobiety lewicy: panie Kwaśniewska, Środa, Bochniarz. Cóż, ja mogę tylko wyrazić ubolewanie. Widać panie, wiedząc, że moje poglądy nie pokrywają się z ich poglądami, wolały nie zakłócać spokoju jednomyślności, a ja chętnie wzięłabym udział w dyskusji.
Zresztą od samego początku środowiska feministyczne starają się dyskredytować mnie i mój urząd. Bo przecież jak ktoś o poglądach nielewicowych może walczyć z dyskryminacją? Poza tym środowiska te życzyłyby sobie, abym zajmowała się wyłącznie sprawami kobiet, z ich punktu widzenia najważniejszymi, czyli walczyła o prawo do aborcji, o refundację środków antykoncepcyjnych czy edukację seksualną w szkołach. A to jest przecież zakres odpowiedzialności ministra zdrowia i edukacji i nie ma nic wspólnego z dyskryminacją.
Ja zajmuję się walką z dyskryminacją z różnych powodów. Moim zadaniem jest w imieniu premiera monitorować, co w tym zakresie robią poszczególne resorty zgodnie z przypisaną im odpowiedzialnością, współpracować z nimi, inspirować działania, ale też...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta