Gołota upokorzony przez Adamka
Polska walka stulecia zakończyła się w piątej rundzie, gdy sędzia poddał Gołotę, który nie miał w tym starciu szans
Pojedynek Tomasza Adamka z Andrzejem Gołotą oglądało 15 tysięcy ludzi w Atlas Arenie i miliony przed telewizorami. Atmosfera była jak w Las Vegas przed wielkimi walkami, celebryci w pierwszych rzędach, Borys Szyc w studiu Polsatu.
Pierwszy do ringu wszedł Tomasz Adamek, tak jak ostatnio przy utworze Funky Polaka “Pamiętaj”. Wyjście Andrzeja Gołoty utonęło w krzykach widowni. “Andrzej, Andrzej, Gołota, Gołota” – krzyczeli wierni kibice, wierząc w jego zwycięstwo.
Mamy czas
Już w połowie pierwszej rundy nie wierzyli w to, co się stało. Po kilku ciosach Adamka Gołota wylądował na deskach. Wstał szybko, potrząsnął głową z niedowierzaniem i ruszył do ataku. Adamek tylko się uśmiechnął, bo już wiedział, że ten pojedynek będzie rozgrywany na jego warunkach.
Lewym prostym raz za razem kłuł Gołotę, burząc mu plan walki. Andrzej Gmitruk, trener Adamka, powtarzał między rundami: – Tylko spokojnie, mamy czas, on sam wpadnie w twoje sidła.
W trzecim starciu wydawało się, że Gołota opanował sytuację. Skracał dystans i szukał szansy na zadanie nokautującego ciosu.- Cały czas wierzył, że znokautuje Adamka i to go zgubiło – powie później Gmitruk, który cały czas prosił swojego zawodnika o cierpliwość.
Nie wiem, co się ze mną dzieje, gdy wchodzę do ringu. Próbowałem, ale nic mi nie wychodziło. Nie jestem sobą, to chyba już koniec - Andrzej
...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta