Latanie na dwóch deskach
Polacy lubią skoki narciarskie, więc freeskiing będą kochać – twierdzą jego entuzjaści
Warszawa, most Gdański, wieczór. Minus 19 stopni, hałdy śniegu. Po czarnej Wiśle suną poszarpane kry. Pod mostem przy schodach prowadzących w dół do rzeki narciarze budują i uklepują niewielką śnieżną skocznię. Rozstawiają reflektory. Światło kierują na oblodzoną metalową poręcz przy stopniach. Za chwilę będą po niej zjeżdżać jak po stoku, wykonując przy zeskakiwaniu z rury obroty, graby i inne triki.
Podwójne wygięcia
Od narciarzy widywanych w górach różnią ich narty – ich tylne części są tak samo wygięte jak przednie.
– Na stokach na widok naszych desek padają ironiczne pytania, czy będziemy jeździć tyłem – mówi Tomek Piekarski, jeden z entuzjastów nart nad Wisłą. – Odpowiadamy, że na tym się nie jeździ, na tym się lata!
W mieście nikt jeszcze nie zadaje takich pytań. Dyscyplina jest tak nowa, że dziwi sam widok narciarzy.
– To, co robimy, jest modne w Polsce od dwóch, może trzech sezonów – mówi Piekarski. – Przyszło oczywiście z Zachodu. Początki ma w freestyle’u – wyczynowym snowboardzie, a nazywa się jibbingiem – wyjaśnia.
Jibbing (od ang. jib – wysięgnik) to jazda po railach: barierkach, poręczach,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta