Auschwitz: obojętność wyzwolicieli
65 lat temu Rosjanie oswobodzili największy niemiecki obóz zagłady. Jak byli więźniowie wspominają ten dzień
Tego dnia panował dotkliwy mróz, obóz pokrywała gruba warstwa śniegu. Alejki między barakami zalegały stosy popiołu po spalonych dokumentach obozowej kancelarii. Tliły się jeszcze pozostałości magazynów, widać było fragmenty wysadzonych w powietrze komór gazowych i krematoriów. Ostatnie z nich – o numerze V – zburzono zaledwie 24 godziny wcześniej. Był 27 stycznia 1945 roku.
W KL Auschwitz panowała cisza. Tylko z oddali dobiegała kanonada, słychać było dalekie echo armat zbliżającego się frontu. Na terenie olbrzymiego kompleksu Auschwitz-Birkenau przebywało wówczas zaledwie około 7 tysięcy więźniów. Głównie dzieci i chorych. Resztę SS pognało na Zachód w tak zwanych marszach śmierci. Choć tamtego dnia więźniowie już od dłuższego czasu nie widzieli strażników, nadal bali się wyjść z baraków.
– Nagle zobaczyłem przemykające między budynkami postacie. W zielonych mundurach i z bronią. Na początku nie miałem pojęcia, co się dzieje. Dopiero po pewnym czasie, gdy jeden z przebiegających obok mężczyzn rzucił parę słów po rosyjsku, zorientowałem się, o co chodzi. Nie mogłem uwierzyć, że to już koniec koszmaru – wspomina Henryk Duszyk (numer obozowy 192692).
Pochodzi z Warszawy, do Auschwitz wywieziono go w czasie powstania warszawskiego, w sierpniu 1944 r. Miał wówczas dziewięć lat. Do innych obozów trafili też jego ojciec i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta