Diego Maradona upokorzony
Niemcy – Argentyna 4:0. Dwie bramki Klosego i Niemcy pukają do bram nieba. Argentyna we łzach
Maradona całował wszystkich swoich piłkarzy stojących w tunelu przed wyjściem na boisko. Javiera Mascherano przytulił szczególnie mocno, jakby przeczuwał, że wysyła swojego ulubionego piłkarza na misję niemożliwą do wykonania.
Dzień wcześniej trener reprezentacji Argentyny stwierdził, że w tym roku jego drużynie do mistrzostwa świata nie będzie potrzebna ręka Boga. – Teraz taka jest boska wola. Zostaniemy mistrzami – stwierdził. Jeśli rzeczywiście to była prawda, Diego nie zrobił nic, by temu pomóc.
Spojrzenie na ławkę
Mascherano miał ochronić wszystkich swoich beztroskich kolegów przed niemiecką nawałnicą, ale między nim a obroną była przepaść, tak samo między nim a linią ataku. Piłkarz Liverpoolu nie mógł się zdecydować, czy pomagać jednym, czy drugim, rozglądał się, patrzył na ławkę rezerwowych, jakby chciał dostrzec tam Estebana Cambiasso – piłkarza, który w Interze odpowiada właśnie za ciężką pracę w środku boiska i który z Interem zdobył w Europie wszystko, co było do zdobycia. Ale Maradona Cambiasso nie powołał.
Niemiecka odwaga
Niemcy rozpoczęli szturm w trzeciej minucie, błąd popełnił Nicolas Otamendi, faulując Miroslava Klosego. Bastian Schweinsteiger dośrodkował, a Thomas Mueller zmienił głową kierunek lotu piłki i było 1:0. Argentyńczycy pierwszy raz na tym mundialu stracili gola jako pierwsi i nie wiedzieli, jak...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta