Zdziczenie bez granic
Tabuny niemłodych intelektualistów i dziennikarek, uwolnionych nagle z kultury, empatii, ze współczucia i z dobrego smaku, pląsają pod muzyczkę Palikota w tańcu śmierci – pisze publicysta
Dzięki filmowi Jerzego Kawalerowicza lepiej zapamiętałem scenę z powieści „Quo vadis”. Oto Grek Chilon stał się już dzięki donosicielstwu ważną postacią w Rzymie. Cesarz Neron włóczy go za sobą, przede wszystkim na uroczyste masakry chrześcijan. Na widowni stadionu, gdzie mają się odbyć igrzyska, spotyka go Petroniusz. – Nie wytrzymasz – mówi mu krótko. – Wytrzymam – upiera się Chilon. Ale to Petroniusz miał rację. Ciśnienie łajdactwa bywa zbyt wielkie.
Palikotoidzi niczym zombi
Wiem, miało nie być o Palikocie, profesor Piotr Winczorek w „Rzeczpospolitej”, a Bartłomiej Sienkiewicz w „Tygodniku Powszechnym” słusznie napominają, że polska realna polityka powinna się odnosić do całkiem czego innego. Co jednak poradzić, że Palikot to jedno z głównych narzędzi uprawiania polityki nieprawdziwej, a jednak bardzo skutecznej. A palikotyzm staje się w dodatku zjawiskiem nie tylko politycznym, ale i kulturowym. Palikotoidzi zaczynają straszyć w polskich mediach niczym zombi.
Dlatego może nawet nie tę scenę z „Quo vadis”, ale słowa Petroniusza dedykowałbym dziś wielu, bardzo wielu. Janina Paradowska rozbawiona rozważaniami Janusza Palikota o Przemysławie Gosiewskim, którego widział we Włoszczowie, ma rozlicznych naśladowców. Oto Donata...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta