Kocham aktorstwo i go nienawidzę
Z Jeffem Bridgesem rozmawia Roman Rogowiecki
Rz: Zagrał pan w wielu wspaniałych filmach. Jak bardzo lubi pan ryzykować przy wyborze scenariusza?
Powiedziałbym, że kocham ryzyko i nienawidzę go jednocześnie. Prawdę mówiąc, mam takie podejście do wielu rzeczy. Ryzyko mnie przyciąga i jednocześnie bardzo się go boję. Decyduję się na coś z duszą na ramieniu i gdy się udaje, jestem szczęśliwy. Bardzo często w pracy na planie filmowym zadaję sobie pytanie: czy na pewno zrobiłem dobrze? Tak było choćby niedawno z filmem „Szalone serce”. Niby ten film był o muzyku, a ja jestem też muzykiem, ale wciąż męczyło mnie pytanie: czy dam sobie radę, czy nie zawiodę widzów?
To chyba ekscytujące uczucie?
Tak, ekscytujące. Ale czasem doprowadza do szału. To coś takiego jak próba złapania długiego podania na boisku sportowym, gdy powtarzasz sobie – złapię tę piłkę, ale jednocześnie boisz się, że może być katastrofa.
Ryzyko zagrania w „Szalonym sercu” jednak się opłaciło, bo w końcu dostał pan Oscara...
Tak było, ale proszę pamiętać, że gdy zaoferowano mi tę rolę, na początku ją odrzuciłem, bo w filmie miało nie być tyle muzyki. Były jakieś piosenki, ale nie w takiej formie jak ostatecznie.
A co daje panu większą wolność jako artyście – bycie aktorem czy śpiewanie i granie na gitarze? W filmie gra pan zadaną rolę, a w muzyce – co chce...
Może i tak, ale staram się podchodzić do aktorstwa i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta