Wirus helowy
W Polsce utarło się przekonanie, że spiski to domena ludzi gorzej wykształconych, z mniejszych miejscowości, o poglądach raczej prawicowych. Nic bardziej mylnego – zauważa publicysta „Rzeczpospolitej”
Od czasu gdy przed kilkoma tygodniami jeden z posłów PiS postawił tezę, że nad Smoleńskiem rozpylono tony helu mającego wywołać mgłę, która doprowadziła do katastrofy polskiego Tu-154M, „teoria helowa" stała się synonimem wiary we wszechogarniającą sieć spisków i ciemnych sił rządzących naszą rzeczywistością. I jak z teoriami spiskowymi bywa, oparte są one na trafnych często spostrzeżeniach, prawdziwych po części przesłankach, z których wysuwane są jednak najbardziej nieprawdopodobne wnioski.
Rzecz jasna spora część debaty publicznej zajmuje się wyśmiewaniem „teorii helowych", które pojawiają się w tzw. obozie smoleńskim. Bo też umiejętność rozdmuchiwania niesprawdzonych informacji albo wyciągania z prawdziwych faktów fałszywych wniosków jest ostatnio ulubionym zajęciem niektórych mediów, np. „Gazety Polskiej".
To tam nieustannie powtarza się, że nie można wykluczyć zamachu. To tam podano informację, że już po katastrofie do żony dzwonił oficer BOR lecący tupolewem.
Męczennica IV RP
Ale swoje „teorie helowe" mają także zaciekli przeciwnicy „obozu smoleńskiego". Niedawno „Gazeta Wyborcza" na pierwszej stronie zamieściła wielki tekst o kurtce agentki ABW, która zatrzymywała Barbarę Blidę. Informacja, najkrócej rzecz ujmując, dotyczyła tego, że po śmierci lewicowej polityk ktoś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta