Wypaleni przez wojnę
„Obława" to nowoczesny, znakomicie zrealizowany film, który odrzuca schematyczne spojrzenie na historię
Dwaj mężczyźni idą przez las. Widzimy tylko plecy jednego z nich. Ten drugi idzie za nim. Rozmawiają o piłce nożnej, o piłkarzu, który włożył gestapowską koszulkę, żeby tylko grać. „Boją się" – mówi pierwszy ze śląskim akcentem. „Idź, kurwa" – rzuca drugi. „Ja nawet nie jestem z Bytomia" – mówi pierwszy. „Ale z SS" – odpowiada drugi. Pada strzał. Dopiero wtedy widzimy twarz egzekutora. Członka leśnego AK-owskiego oddziału.
Niedługo potem kapral Wydra dostanie od dowódcy następną kartkę. Na niej nazwisko Kondolewicz. Kiedyś byli w jednej klasie. W czasie, gdy kapral po niego pójdzie, Niemcy wymordują w lesie jego oddział.
Zadry w duszy
„Obława" Marcina Krzyształowicza to film znakomity. Niepokojący. Głęboko poruszający. Wojenny thriller – ochrzczono go po festiwalu w Gdyni. Niektórzy krytycy porównywali go też do „Bękartów wojny" Quentina Tarantino. Nic bardziej błędnego. Nie ma tu bowiem zgrywy, żartu, przymrużenia oka. Są ludzie. Wypaleni, niosący w pamięci potworne wspomnienia. Kapral egzekutor ogląda się nagle na ulicy za kobietą...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta