Adwokaci walczą o życie
Coraz częściej bezpardonowo podbierają sobie klientów i stosują wątpliwy marketing – twierdzi adwokat Andrzej Tomaszek, wspólnik zarządzający kancelarią Drzewiecki, Tomaszek & Wspólnicy w rozmowie z Ewą Usowicz.
Panie mecenasie, czy panu chce się jeszcze być czynnym adwokatem?
Andrzej Tomaszek: Oczywiście! Ten zawód sprawia mi przyjemność. Mimo że ludzie – niestety – postrzegają go często wyłącznie jako maszynkę do robienia pieniędzy, a na rynku jest coraz trudniej.
Myślałam, że może już się panu nie chce, skoro postanowił pan trochę porządzić.
Owszem, kandyduję na dziekana w Warszawie, ale zapewniam, że to już nie jest funkcja „do wygłaszania mów". To menedżerska i biurokratyczna praca, bo warszawska izba zrzesza łącznie ponad pięć tysięcy adwokatów i aplikantów. Nie mogę być trzecią kadencję wicedziekanem. Obecny dziekan Ziemisław Gintowt też kończy drugą kadencję, więc staję do rywalizacji. Dobrze znam problemy naszej izby i chcę je rozwiązywać.
Adwokatów ci u nas dostatek, tylko tych maszynek do robienia pieniędzy nie przybywa.
Niestety. Dostaję mnóstwo e-maili od młodych prawników szukających pracy. Choć często mają ponadnormatywne kwalifikacje – doktoraty, stypendia zagraniczne, LLM – to widzę, jak walczą o życie. W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba warszawskich adwokatów zwiększyła się przecież dziesięciokrotnie! W tej chwili ponad połowa adwokatów naszej izby to ludzie ze stażem krótszym niż trzy lata. Tymczasem pracy nie przybyło – nie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta