Więcej niż błąd
Nosiła Barcelona razy kilka, roznieśli i ją. 0:4 z Bayernem to jak kara za wszystkie ostatnie grzechy mistrzów
Takie klęski to zapomniana już hiszpańska specjalność. Gdy wielkoludy z Bayernu pastwiły się w Monachium nad Barceloną, słychać było i echa tego 5:0, którym Milan zakończył w 1989 erę wielkiego Realu spod znaku Emilio Butragueno i Hugo Sancheza, i tego 4:0, którym Milan w 1994 w finale w Atenach gasił światło po Johanie Cruyffie i pierwszym Dream Teamie.
Bayern to było wczoraj szybciej, wyżej, mocniej. Skuteczniej pewnie też, ale trudno to sprawdzić, bo Barcelona nie była w stanie stworzyć sobie żadnej sytuacji. Te dwie, które miał Marc Bartra, trudno za takie uznać, sam był w szoku, że ma piłkę przy nodze tak blisko bramki i strzelał w panice. Zresztą, gdzie na Barcelonę nie spojrzeć, może poza Victorem Valdesem, była tylko panika, nieporozumienia i bezradność. Niedoleczony Leo Messi, tym razem nie koło zamachowe, a kamień młyński u szyi. Dani Alves zagubiony jak wtedy, gdy zakłada koszulkę Brazylii. Xavi błagający sędziego o Bóg wie co, bo żalił się jeszcze przed dwiema bramkami, które Niemcy zdobyli z naruszeniem przepisów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta