Chciałbym umieć odmawiać
Rozmowa „Rz" | Piotr Żyła o popularności, nowym życiu po sukcesie i późno odkrytej miłości do skoków.
Płakał pan kiedykolwiek?
Piotr Żyła: Na filmach płaczę. Tylko dawno już nie miałem czasu na filmy. A tak w życiu? Wzruszam się, ale żeby do łez... Rzadko. Tak dawno, że nie pamiętam.
Dyżurny wesołek kraju chyba też czasami musi mieć wolne?
Ale wolne od czego, od bycia sobą? Ja nie udaję wesołka. Tak samo rozmawiam z żoną, z kolegami, z mediami. Nie umiem nie mówić gwarą, nie umiem się inaczej śmiać, nie zastanawiałem się nigdy, czy to się ludziom spodoba, czy nie. Nie planowałem, że zacznę dokazywać do kamer, mówić „garbik, fajeczka", śmiać się i tak zdobędę popularność. Nie zabiegałem o nią. Sama przyszła, nawet nie wiem kiedy. Stronę na Facebooku tak naprawdę założyła żona, dopiero potem ja się wciągnąłem, i poszło. Jak ją polubiło pierwsze tysiąc osób, cieszyłem się, że ludzie akceptują mnie takiego, jakim jestem. Jak doszedłem do pięciu tysięcy fanów, to byłem pewien, że będzie ich już tylko ubywać.
Nie wymarzyłem sobie medalu i wygranej w Oslo, bo od dawna nie żyję marzeniami. Żyję tu i teraz
A teraz jest ich ponad pół miliona.
Szaleństwo.
Mówił pan niedawno: zaczynam być tą popularnością przerażony. Dalej straszy?
Mówiłem to podczas mistrzostw Polski, u mnie w Wiśle. Tuż przed Wielkanocą, niedługo po sezonie, po medalu w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta