List jak weneckie lustro
Gdyby Andrzej Bobkowski nie wyjechał do Gwatemali, być może napisałby więcej książek. A tak zmuszony był pisać listy. Nie jest wcale pewne, co okazałoby się lepsze dla polskiej literatury.
Choć Bobkowski zawsze chciał się uważać przede wszystkim za pisarza, do historii literatury i, co pewnie ważniejsze, do świadomości czytelników, wszedł dzięki swym tekstom konfesyjnym. I jeśli dziś mówi się o fenomenie tego artysty, to właśnie dzięki jego tekstom autobiograficznym i publikowanej wciąż korespondencji.
Epistolografia Bobkowskiego wyrasta zarówno z tradycji oświeceniowej, jak i romantycznej. Ta pierwsza każe w listach wykraczać poza doraźny horyzont interesów i spraw bieżących – ku poznaniu, ku diagnozom społeczno-politycznym, ku filozofii wreszcie; ta druga nakazuje dawać świadectwo stanom egzystencjalnym i emocjonalnym, dozwala na ujawnianie wątków życia osobistego – nawet na granicy plotki. Ale jest też Bobkowski, jako epistolograf, dzieckiem swego wieku: jego listy mają często zmąconą gatunkowo naturę – przyjmują z nagła kształt fabularny, skrzą się towarzyskimi i obyczajowymi anegdotami, przekształcają się znienacka w esej – pełen rozmaitych rozważań i refleksji uogólniających (dotyczących polityki i życia kulturalnego, wreszcie diagnoz cywilizacyjnych).
Znamy się tylko z pisania
W listach wybucha też cała złożoność natury Bobkowskiego. I dlatego tak fascynująca jest ich lektura. Bo list, pisany uważnie, jest zawsze rozmową, rodzajem intensywnego dialogu. Uczeni powiadają, że to odbiorca modeluje epistolarną narrację – to...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta