Piosenki uduchowione
Sinéad O'Connor | O Bogu, muzyce i karierze z artystką, która w niedzielę zaśpiewa w Warszawie, rozmawia Jacek Nizinkiewicz.
Pani najnowsza płyta „How About I Be Me" brzmi bardzo świeżo i radośnie. Jest zupełnie inna od „Theology", ale również ma niewiele wspólnego z albumem reggae „Throw Down Your Arms". Skąd te muzyczne wolty?
Sinéad O'Connor: To jest próba pójścia nieco dalej. Chciałam nagrać dwa uduchowione albumy, ale odmienne od siebie, jakimi są właśnie „Theology" i „Throw Down Your Arms". Obie płyty mówią o sprawach najważniejszych, w tym o relacjach z Bogiem. Tym razem chciałam zrobić sobie przerwę od wzniosłych piosenek.
Na ostatniej płycie powróciła Sinéad O'Connor pełna złości i buntu?
Nie zgadzam się. Może w „Take off your shoes" i „Queen od Denmark" jest nieco złości, ale w pozostałych piosenkach jej nie znajduję. A w pozostałych piosenkach jest raczej intensywność i pasja. Czasem w życiu, gdy chce się być usłyszanym i dostrzeżonym, trzeba powiedzieć coś głośniej i dosadniej. Ale moja muzyka pozbawiona jest agresji i negatywnych emocji. Na płycie, którą tworzę teraz, jest wiele romantycznych piosenek, niektóre z nich są bardzo poważne, inne zabawne, a jeszcze inne seksowne.
Sinéad O'Connor i zabawne piosenki?
Tak, już czas, już czas (śmiech) na zabawne piosenki.
Chciałbym zapytać o pierwszy album „The Lion...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta