Kaczyński nie może siedzieć na bagnetach
Różnica rzędu 24 tys. głosów przy ponad 7 mln głosujących, która dała zwycięstwo Platformie Obywatelskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego, jest minimalna. W praktyce to po prostu remis. Teraz propaganda obu głównych partii sprowadzi się do interpretacji, czy szklanka jest w połowie pełna czy pusta.
Siódma z rzędu przegrana
Dla PO ważne jest, żeby podkreślać fakt, iż otrzymała więcej głosów, a przede wszystkim, aby kłaść nacisk na to, co Prawo i Sprawiedliwość z kolei będzie chciało pomijać: że wynik ma się nijak to triumfalistycznych zapowiedzi i nastrojów, jakie jeszcze dwa lub trzy miesiące temu panowały wśród polityków i zwolenników największej partii opozycyjnej. Wówczas sondażowe prowadzenie PiS sięgało momentami 10 punktów i w stosunku do rozbudzonych oczekiwań ostatecznie otrzymany rezultat jest oczywiście nie klęską, ale zawodem i porażką na pewno. W tym kontekście byłoby nią także minimalne zwycięstwo, ale tu nie ma nawet tego. PiS podkreślać będzie zatem, że faktycznie zremisowało z PO, szczególnie w liczbie mandatów, starając się nie przywoływać niewygodnego faktu: iż nie udało mu się utrzymać wyraźnego prowadzenia.
Dostaniemy oczywiście także wiele analiz, wskazujących, że to dla partii Jarosława Kaczyńskiego naprawdę dobry wynik. PiS dostało na przykład o około 200 tys. głosów i 4 punkty procentowe więcej niż pięć lat temu, podczas gdy liczba głosów oddanych na PO wyraźnie spadła – o milion. To wszystko przy minimalnie tylko niższej frekwencji. Z kolei w poprzednich wyborach parlamentarnych różnica pomiędzy Platformą a PiS wynosiła 10 punktów procentowych. Tym razem jest mniejsza niż 1...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta