Park Jordana i okolice
Wyjazd z Warszawy na mecz do Krakowa jest wyprawą w przeszłość. Nie trzeba iść do biblioteki Uniwersytetu Jagiellońskiego, żeby zanurzyć się w pożółkłych rocznikach „Przeglądu Sportowego", „Raz, Dwa, Trzy" czy „Ilustrowanego Kuryera Codziennego". To ma swój urok, ale krakowskie ulice same w sobie są muzeami na świeżym powietrzu, gdzie czuć ducha Polski, która tutaj była zawsze, nawet kiedy na ścianach urzędów i restauracji wisiały portrety Najjaśniejszego Pana obsrywane przez muchy.
Nawet ja, warszawiak, który wpada do Krakowa nie tak często, jak by chciał, spotykam na rynku znajomych. Jest tam restauracja Loża, w której świat sztuki spotyka się z dziennikarskim i sportowym. Serce mi krwawiło, kiedy kilka lat temu, zaproszony tam przez gospodarzy, musiałem słuchać czterowiersza poświęconego Legii, śpiewanego na nieokreśloną melodię przez piłkarzy Wisły, świętujących tytuł mistrza Polski. To nie był miły tekst dla warszawiaka.
Ale tak się w historii naszej piłeczki działo i tak jest. Najpierw były Cracovia i Wisła, a dopiero potem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta