Stale bezpłatne nadgodziny
Mikołaj Iwański | Udało się nam przełamać wieloletnie przyzwolenie na korzystanie przez instytucje z darmowej pracy artystów – mówi wykładowca Akademii Sztuki w Szczecinie w rozmowie z Kamą Zboralską.
Rz: Ogólne myślenie o sytuacji artysty jest takie, że skoro nie potrafi się utrzymać, to jest kiepski. Albo jeśli chce więcej zarabiać, to niech zmieni branżę... Właściwie dlaczego mamy się użalać nad tą grupą zawodową? Artysta żyje z dnia na dzień, z głową w chmurach. Czasem robi zadymy i świetnie się bawi...
Mikołaj Iwański: Na pewno nie bawi się z takim rozmachem jak bohater „Wilka z Wall Street". Codzienność większości czynnych artystów to raczej szarpanina od projektu do projektu, stawki bardziej niż skromne, okresy dużej niepewności i zlecenia mające niewiele wspólnego ze sztuką. Co więcej, w wielu mniejszych galeriach, zwykle finansowanych przez samorządy, honoraria są tak skromne, że artyści często sami dopłacają do wystaw. Zdarza się, że ci najlepsi otrzymują jakąś nagrodę albo stypendium z Ministerstwa Kultury umożliwiające dłuższe skupienie się na jednym pomyśle. W grę wchodzą też udane starania o rezydencje zagraniczne, ale nie jest to specjalnie powszechne. Szczerze mówiąc, znam niewielu artystów, w tym uznanych i docenionych, którzy mogą sobie pozwolić np. na coś tak banalnego jak posiadanie i utrzymanie samochodu.
Zadymy najczęściej robią celebryci pracujący w branży rozrywkowej. Jeśli chodzi o artystów, to raczej mamy do czynienia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta