Prezydencki pasztet z konwencją
Po decyzji Sejmu
Każdy kij ma dwa końce – to ludowe powiedzenie w mało której dziedzinie życia sprawdza się tak dobrze, jak w polityce. Szczególnie zaś w skomplikowanych politycznych układach.
Właśnie tak się stało w ubiegłym tygodniu, gdy premier Ewa Kopacz przeforsowała w Sejmie ratyfikację konwencji o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet. To bowiem, co według PO ma być wielkim sukcesem szefowej Platformy, staje się kłopotem dla prezydenta.
Dlaczego PO jest tak dumna z konwencji? W Platformie można usłyszeć, że piątkowe głosowanie jest triumfem Ewy Kopacz, bo udało jej się to, czego nie zdołał zrobić Donald Tusk od 2011 r., a więc od czasu, gdy Polska parafowała konwencję Rady Europy. Tusk rzeczywiście kilkakrotnie kapitulował (m.in. na posiedzeniach rządu) i nie chciał stawiać sprawy na ostrzu noża, uznając, że może to wywołać bunt w partii, sama zaś konwencja nie jest na tyle...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta