Prawo autorskie: osiągnęliśmy kompromis
Andrzej Wyrobiec | Nie można ochrony prawa autorskiego zamienić w fikcję, lecz ograniczać ją wtedy, gdy przemawia za tym interes publiczny – mówi wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego w rozmowie z Markiem Domagalskim
Rz: Podczas posiedzenia Senatu nad nowelą prawa autorskiego mówił pan, że to najpoważniejszy od dziesięciu lat projekt. Dlaczego? W zasadzie dostosowuje przecież polskie prawo do unijnych dyrektyw.
Andrzej Wyrobiec: Z tym nie mogę się zgodzić. To pierwsza nowelizacja prawa autorskiego od bardzo dawna, która wychodzi znacznie poza obowiązkową implementację dyrektyw. Same wyjątki dotyczące dozwolonego użytku mają przecież charakter fakultatywny. Komisja Europejska nie wymagała od nas choćby uregulowania kwestii e-learningu czy korzystania z utworów na potrzeby karykatury, parodii lub pastiszu. Państwa członkowskie mają też pełną swobodę w kształtowaniu systemu wynagrodzeń za wypożyczenia biblioteczne. Prawo unijne przesądza tylko, że ma być wprowadzony. Wreszcie korzystanie z utworów niedostępnych w obrocie handlowym nie jest wiążąco uregulowane w prawie unijnym. Są rozwiązania niemieckie czy francuskie, ale mają wymiar krajowy. Tym tematem po prostu warto było się zająć przy okazji wdrożenia dyrektywy o dziełach osieroconych.
Podczas prac nad ustawą wielu podkreślało, by prawo autorskie jak najszerzej udostępniało utwory, co zaleca Unia. Czy się udało?
Prawo europejskie z jednej strony wymaga ochrony uprawnionych, z drugiej określa, w jakich sytuacjach powinna być ona ograniczona czy wręcz zniesiona. Nie będę wymieniał nowych obszarów...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta