Woody Allen musiał pokazać mi scenariusz
Vittorio Storaro, operator filmowy | Kiedy na ekranie pojawiły się materiały, przebiegły mnie dreszcze. Najpierw cyferki: 10, 9, 8... 3...2... 1... I nagle zobaczyłem, jak zmaterializowały się moje wizje. Niesamowite emocje.
Rz: Dobre zdjęcia. Co to dla pana znaczy?
Czasem słyszę: jesteś malarzem. Nie. Malarzem może być fotograf, który utrwala na kliszy jeden moment. Ja jestem pisarzem światła. Opowiadam obrazem historie. Piszę film, ujęcie po ujęciu. Potrzebuję czasu, rytmu. I nie jestem sam. Kino to zbiorowa praca, zbiorowa wrażliwość i inteligencja. Obraz musi współgrać z tematem, ze słowem, muzyką. Wtedy jest dobry.
Pana ojciec był kinooperatorem. Ciekawa jestem, jaki pierwszy obrazek filmowy zapamiętał pan z dzieciństwa?
Miałem siedem, może osiem lat. Mieszkaliśmy w Rzymie, w niewielkim domu z podwórkiem. Kiedyś ojciec wrócił z pracy, niosąc jakieś urządzenie. To był stary projektor, który jego kompania Lux Film spisała na straty. Miał też kawałek filmowej rolki. Kazał nam wymalować na biało mur ogradzający podwórko. A gdy zapadł wieczór i zrobiło się ciemno, umieścił projektor na stole, obok poustawiał małe krzesełka dla mnie, dla mojego brata i siostry, duże krzesło dla naszej matki. Usłyszałem warkot projektora i na jasnej ścianie, która zdążyła już podeschnąć, pojawił się Charlie Chaplin. To był fragment „Świateł wielkiego miasta". I to jest pierwszy filmowy obraz, jaki zobaczyłem w życiu. Podniosłem głowę. Z okien okolicznych domów wyglądali ludzie i też oglądali naszą projekcję. Potem tata często zabierał mnie z sobą do...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta