Nie mamy fast foodów we krwi
Gilles Goujon, szef kuchni, gwiazdor Michelina | Zabawa w kuchni jest dla mnie bardzo ważna, chyba dlatego, że nie przestałem być dzieckiem.
Rz: Nie pociąga pana Paryż?
Nie, nigdy nie będę prowadził restauracji w Paryżu. Gdyby tak było, to zapewne byłbym dużo bardziej znany, może nawet jako celebryta, i miałbym dużo więcej pieniędzy, ale w życiu przecież nie o to chodzi.
A zatem o co?
Chociażby o doświadczanie. W dużych miastach ludzie wsiadają do taksówki i bez żadnych emocji przemieszczają się z miejsca na miejsce. Na prowincji jest inaczej.
Inaczej, to znaczy jak?
Mieszkam w małej alpejskiej miejscowości na Lazurowym Wybrzeżu. Tutaj klient już przemierzając górskie zakręty, przygotowuje się mentalnie na wizytę w restauracji: przeżywa, doświadcza, czuje się zobowiązany, że mogę go do siebie zaprosić. Ja również doświadczam jego gościny – kiedy parkuje na mojej posesji, wychodzę na zewnątrz i z otwartymi ramionami witam go w swoich progach. W dużych miastach tego nie ma.
Czyli restauracje na wsi różnią się od tych w miastach?
Tak. Żeby ktoś przyszedł do restauracji na wsi, musi być ona naprawdę dobra. Żaden gość nie wpadnie przypadkowo, jak się to zdarza w dużych metropoliach, ot tak, bo mijał drzwi. Amerykanie mają powiedzenie: „Po pierwsze, liczy się lokalizacja, po drugie, lokalizacja, po trzecie, lokalizacja". Ja nie mam lokalizacji, ale mam to, co naprawdę w branży kulinarnej jest ważne....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta