Noc Freddiego z divą Caballé
Wydane właśnie solowe single Freddiego Mercury'ego przypominają jego sukcesy poza Queen.
– Wybrałem metodę Demisa Roussosa: daję sobie włożyć kombinerki pod sukienkę i pozwalam się miażdżyć – tak Freddie Mercury w 1985 roku dla „The Sun" komentował swoje cztery oktawy i swobodne śpiewanie w wyższych rejestrach. Ale przyszedł czas, gdy powiedział serio:
– Lecę do Barcelony. Rozpoczynam etap opery. Czas zapomnieć o rock and rollu!
Już po sukcesie na Live Aid mówił z wielką atencją o Montserrat Caballé.
– Jest nadzwyczajna. Jej śpiew ma tę samą temperaturę emocji co piosenki Arethy Franklin – zachwycał się.
Po raz pierwszy usłyszał ją w 1983 roku w londyńskim Royal Opera House Covent Garden, gdy wykonywała partie „Balu maskowego" Verdiego. Podobno nie wiedział, kim jest. Ale nadrobił niewiedzę w błyskawiczny sposób i dopytywał, kiedy będzie mógł posłuchać Caballé jeszcze raz, kiedy powróci do Londynu.
Okazja do wspólnych nagrań pojawiła się w zaskakujący sposób. Oto władze Barcelony, gdy otrzymały prawa do organizacji olimpiady w 1992 roku, złożyły Mercury'emu propozycję skomponowania i zaśpiewania hymnu igrzysk. Tak się złożyło, że Caballé...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta