Hoteli jeszcze nie jest za dużo
Ireneusz WęgŁowski Nie notujemy tak spektakularnych zwyżek frekwencji czy średniej ceny jak w ubiegłym roku. Ale nie mogą one rosnąć tak szybko w nieskończoność – mówi wiceprezes Orbisu.
Rz: Padnie w tym roku kolejny rekord w polskich hotelach pod względem przychodów i liczby klientów?
Tak, jeżeli nie nastąpi nic nieprzewidywanego w ostatnich miesiącach roku.
Wzrost będzie równie efektowny jak w ostatnich latach?
To już nie jest oczywiste. Widzimy, że tempo wzrostu słabnie. Nie notujemy tak spektakularnych zwyżek frekwencji czy średniej ceny jak w ubiegłym roku. W ostatnich latach były w Orbisie, podobnie jak w całej branży, jednocyfrowe, ale bliskie 10 proc. Nie mogą one rosnąć w takim tempie w nieskończoność. Ten boom trwa już kilka lat.
Co go napędza?
Powodów jest kilka. Mamy do czynienia z dynamicznym rozwojem infrastruktury transportowej, więc łatwiej podróżuje się po Polsce. Poza tym oferta miast jest coraz lepsza i napędza ruch turystyczny w weekendy.
Jest pan 26 lat w zarządzie Orbisu, 38 lat w branży. Pamięta pan lepsze lata dla hotelarzy?
Pamiętam lata 80., kiedy frekwencje były ponad 100 proc., ale to była inna gospodarka, nie była oparta na wolnym rynku. Początek lat 90. to czas, kiedy nie było jeszcze w Polsce hoteli zagranicznych, poza Marriottem w Warszawie. Marże były wtedy wyższe niż obecnie, ale też inflacja była bardzo wysoka. Mieliśmy do czynienia ze słabą infrastrukturą podróżniczą. Polska się otwierała, więc mieliśmy dużo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta