Kto wysadził milicjantom trabanta i syrenkę
Autor tego zamachu pozostaje nieznany. Śledczy brali pod uwagę zemstę przestępców, wybryk dzieciaków lub sowieckich żołnierzy. Ten, kogo wytypowali jako sprawcę, wybronił się przed sądem. Łukasz Skubisz Paweł Skubisz
Wpaździernikowy wieczór pogoda nie zachęcała do spacerów. W spokojnym o tej porze roku Kołobrzegu padał deszcz. Tuż przed godziną 20 na ulicy Kilińskiego doszło do głośnej eksplozji. W pierwszej chwili nie było wiadomo, co się stało. W naturalny sposób skojarzono to ze zmorą lat 70. i 80. XX wieku, jaką były wybuchające rury z gazem czy kuchenki i piecyki gazowe. Podobnie pomyśleli funkcjonariusze Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych (RUSW) w Kołobrzegu, w siedzibie którego, w lewym skrzydle budynku, wypadły niemal wszystkie szyby w oknach.
Szybko okazało się jednak, że eksplozję wywołano celowo, a zniszczyła ona zaparkowane na parkingu dwa auta – trabanta i syrenkę – należące do miejscowych milicjantów (nie ucierpiał nikt postronny).
Był 13 października 1989 r. Następnego dnia o zdarzeniu poinformowały lokalne gazety oraz telewizyjny „Teleexpress".
Dyżurny RUSW zawiadomił natychmiast szefa urzędu i spisał personalia osób znajdujących się w budynku – dwóch przesłuchiwanych oraz 12 funkcjonariuszy. Na jego polecenie kilku milicjantów wysłano w teren, lecz nie spotkali w pobliżu żadnych podejrzanych osób, które mogłyby mieć cokolwiek wspólnego z wybuchem.
Jednocześnie wezwano oficera z 32. Pułku Zmechanizowanego w Kołobrzegu. Ten ocenił, że bomba nie miała dużej siły rażenia i że użyto do jej sporządzenia maksymalnie 1 kg...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta