Pułapki prawodawcy
Miejsce prostolinijnej i dumnej ustawy zajęła jej daleka i zdegenerowana krewna. Nie ma w sobie ani jej zacności, ani metafizycznej duszy – pisze legislator.
Narzekamy na prawo: że niezrozumiałe, zbyt skomplikowane, chwiejne, i zarzucamy mu, że „nie nadąża" za rzeczywistością, za słabo wspiera obywateli albo wręcz uprzykrza im życie. Prawa jest za dużo, choć czasem utyskujemy, iż w pewnych sferach go brak. Dlaczego tak jest i czy można jeszcze coś z tym zrobić?
Ci, którzy zajmują się profesjonalnie prawotwórstwem, dysponują wachlarzem zarzutów wobec polskiej legislacji. Wśród defektów w procesie stanowienia prawa wymienia się jego instrumentalizację, nadmierną akcyjność w jego tworzeniu, brak długofalowego planowania i namysłu nad przepisami, fragmentaryzację systemu prawa i jego komplikację. Te wady już niestety wrosły w pejzaż polskiej legislacji. W efekcie system puchnie i anarchizuje się.
Zagłada ustawy
Ustawa to podstawowa komórka legislacyjna systemu źródeł prawa. Szlachetna rola ustawy, wokół której ma się wiązać prawo, wypływa z jej względnej trwałości. Ustawa „nie znika" po jednorazowym wykonaniu, trwa mimo okoliczności, które nie muszą być dla niej sprzyjające, co do zasady jest stworzona, by oddziaływać przez lata, pokolenia czy wieki. Cechuje ją doza metafizyki: choć reguluje sprawy doczesne, namacalne i praktyczne, jest ponad nią. Poza tym ustawa jest uszlachetniona swą ogólnością i abstrakcyjnością. W przeciwieństwie do aktów instrukcyjnych,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta