Przymknięte oczy kibica
Sport w PRL przysparzał krajowi więcej splendoru niż niejedna gałąź gospodarki. Władza dbała o niego bardziej niż po 1989 r.
Powojenna Polska nie mogła rywalizować z Zachodem w żadnej dziedzinie przemysłu. Była zbyt biedna. Obronił się sport. Paradoksalnie dlatego, że wtłoczono go w radziecki system zarządzania, nawet czasami stawiając Rosjan na czele klubów lub związków sportowych. W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych zlikwidowano w Polsce związki sportowe. Funkcjonowały, ale jako sekcje Głównego Komitety Kultury Fizycznej, utworzonego na wzór scentralizowanej organizacji „fizkultury i sporta" w ZSRR.
Pozostawali jednak ludzie, widzący w sporcie tradycyjne, uniwersalne wartości, pragnący po prostu wychodzić na areny i zwyciężać, wykorzystując warunki stworzone przez władzę ludową. Chcieli korzystać z życia, a im ciężej trenowali, tym większą mieli szansę wyjazdu za granicę i zrobienia przy okazji interesu na przemycie. Nawet najbardziej znani polscy sportowcy, medaliści olimpijscy i rekordziści świata zajmowali się wywożeniem wódki, kryształów, za których sprzedaż przywozili do kraju płaszcze ortalionowe czy końcówki do długopisów.
Sport w PRL polegał na powszechnym zakłamaniu. Z definicji amatorski, na...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta