Z zamrażarki do piekarnika
To były bardzo dziwne mistrzostwa świata w lekkoatletyce. Trochę jak jajko z niespodzianką. Z wierzchu błyszczące sreberko zachęcające do rozpakowania, ale w środku nie zawsze to, czego oczekujemy.
Po dwóch tygodniach spędzonych w Katarze jedno jest pewne: miejscowi robią wszystko, żebyś wyjechał stąd zadowolony. Ich dobre chęci choć trochę rekompensowały organizacyjne niedoróbki.
– Proszę nie brać taksówki, bo potrafią nabić kilometry, przewożąc po całym mieście – już na lotnisku mruga porozumiewawczo okiem jeden z wolontariuszy. I informuje, że za chwilę podstawią auto. Coś w rodzaju katarskiego Ubera.
Przydziela mi asystenta, od tej pory to on będzie czuwał nad moimi dalszymi losami podróży. Ten dzwoni po kierowcę. Żeby czas się nie dłużył, zagaduje, jak przebiegła podróż (znakomicie, bo linie Qatar Airways to chyba wciąż najlepsza wizytówka tego kraju o wielkości województwa mazowieckiego), pyta, jak długo zostanę, skąd przyjechałem. Sprawia wrażenie, jakby nie do końca wiedział, gdzie leży ta Polska, ale gdy tłumaczę, że to ten kraj, w którym urodził się Robert Lewandowski, dalsze tłumaczenia są już zbędne.
Za chwilę poczuję się jak Neymar opłacany w Paris Saint-Germain przez katarski rząd. Mija pięć minut, podjeżdża biała limuzyna mercedesa, fotele ze skóry i – co najważniejsze – klimatyzacja. Upewniam się, czy ustalona...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta