Rutyna wygra z awanturnictwem
Obecny układ parlamentarny przetrwa cztery lata, a rząd będzie bardziej podobny do poprzedniego, niż się zdawało. Przynajmniej do wyborów prezydenckich, które mogą wywrócić wszystko.
Jak na początkowe napięcie wywołane stosunkowo śmiałymi wypowiedziami polityków Solidarnej Polski, zwłaszcza Patryka Jakiego, sekretne rokowania o składzie nowego rządu prawicy przebiegają zaskakująco nieciekawie, wręcz rutynowo. Początkowe wielkie aspiracje Zbigniewa Ziobry skurczyły się do sugestii drobnych korekt, a Jarosław Gowin, też pomrukujący w pierwszych godzinach w kierunku hegemona z PiS, odgrywa teraz rolę przykładnego koalicjanta. Z pierwszych wezwań, aby to był całkiem nowy rząd, nie zostało właściwie nic.
Gdzie ten przełom?
Politycy Solidarnej Polski mówili otwarcie o wymianie Mateusza Morawieckiego na kogoś innego, a wspierała ich poprzedniczka obecnego premiera Beata Szydło. W pierwszych godzinach padła kandydatura Mariusza Błaszczaka, który bywał wymieniany jako rezerwowy kandydat samego Jarosława Kaczyńskiego. Symbolizuje on ortodoksyjnie pisowskie nastawienie do polityki.
Potem Jaki poczuł się zmuszony wskazać na samego Kaczyńskiego jako najlepszego szefa rządu. Było to już jednak w momencie, kiedy Ziobro zatrzymał się w swoich żądaniach.
Sprzedawano te żądania jako nie tylko kadrowe. Solidarna Polska miała żądać „dokończenia rewolucji", a więc twardszych działań w takich sferach jak sądy, media czy polityka wspierania kultury i życia społecznego przez państwo – aby nie zyskiwali na niej „tamci". Także zbliżeni do Ziobry publicyści...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta