Kort był jak dom
Dominic Thiem urodził się na korcie, dojrzewał na korcie, miał talent do tenisa i co ważniejsze, także do pracy. W nagrodę od niedzieli jest mistrzem US Open. ADAM ROMER
Thiem został drugim austriackim zwycięzcą turnieju wielkoszlemowego, 25 lat po pochodzącym ze Styrii Thomasie Musterze, który wygrał na kortach Rolanda Garrosa.
Dominic w przeciwieństwie do Thomasa nie urodził się w górach, które są wizytówką naddunajskiej republiki, tylko w Dolnej Austrii, w Wiener Neustadt, mieście niespełna 50- tysięcznym, leżącym kilkadziesiąt kilometrów na południe od Wiednia. Wielkich tradycji tenisowych tam nie ma, raczej wojskowe, związane ze znaną Terezjańską Akademią Wojskową założoną na początku XVIII wieku.
Z ojca na syna
Dominic urodził się jednak nie w rodzinie wojskowych, tylko trenerów tenisa. – Kort był dla niego i dla nas jak dom. Mieliśmy szkołę tenisa i Dominic miał pewnie z półtora roku, gdy pierwszy raz zaczął biegać po korcie – opowiadał niedawno Wolfgang Thiem w rozmowie z magazynem „Tenisklub". On sam miłość do tenisa dostał w spadku od rodziców i pochodzącej z Czechosłowacji babci, zapalonej tenisowej amatorki.
Z kariery zawodniczej u ojca Dominica niewiele wyszło, ale za to przeszedł on pełną drogę kształcenia przewidzianą dla trenerów tenisa. Przydało się to bardzo, bo w 1997 roku podjął współpracę, trwającą nieprzerwanie 22 lata, z Guenterem Bresnikiem.
Ten były trener Borisa Beckera ruszał wtedy z projektem własnej akademii, która...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta