I znowu się przyczepił
Czy bez pieniaczy nie ma praworządności? Jest. Ale, paradoksalnie, bez nich byłoby o nią trudniej.
Chciałbym dziś podzielić się opowieścią o mojej wewnętrznej ewolucji, która dokonuje się właśnie w ocenie pewnego zjawiska, w Polsce wciąż dość częstego.
Nie trzymam już dłużej czytelników w niepewności. Oto chciałbym dziś pochwalić pieniacza. Tak, pieniacza. Pieniacza 2.0, w wersji ulepszonej – rzekłbym: europejskiej.
Znamy przecież ten rodzaj stałego klienta sądów i urzędów. Dociekliwego bywalca rozmaitych placówek.
Tego, który wnosi, postuluje, odwołuje się i skarży. W przypadkach skrajnych mówimy wówczas o paranoi pieniaczej, czyli chorobie psychicznej.
Nie, nie mam na myśli osób zaburzonych. Nie uważam, że sądy i urzędy mają...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta