Most na Renie
Dla Niemców zniszczenie mostu Ludendorffa było konieczne, dla aliantów – wygodne. Wszyscy woleli, by przestał istnieć, jednak musieli o niego walczyć.
Gdyby ocalał, most na Renie w Remagen byłby pomnikiem szaleństwa Rzeszy. Ludendorff kazał go budować w 1916 r., by przyspieszyć zwycięstwo, jednak przęsła położono w sierpniu 1918 r., niemal w przeddzień odwrotu. Dwie nitki torów zbudowano rok później, lecz Kolejom Pruskim nie opłaciło się obsługiwać linii wiodącej donikąd; przeprawa za 2 mln marek rdzewiała bezużytecznie jako osobliwość turystyczna i kładka dla pieszych. Most ożył podczas następnej wojny tylko po to, by przyspieszyć upadek Rzeszy.
Zjawa na Renie
To historia trudu, jaki na zmianę wkładano w próby niszczenia i obrony mostu. Już projektanci zaopatrzyli go w elementy służące destrukcji, jednak wojska francuskie, gdy podczas I wojny zajmowały Nadrenię, prewencyjnie zabetonowały miejsca na środki burzące. Po 1936 r. Niemcy zbudowali nową infrastrukturę do wysadzenia mostu, kładąc instalację elektryczną do zapalników, z rozdzielnią prądu i zasobnikami na ładunki wybuchowe w kluczowych punktach, a dla bezpieczeństwa przewody schowano w stalowej rurze. Na wypadek gdyby wojna nie wypadła po myśli Hitlera, most po raz pierwszy zaminowano w 1939 r.
Po inwazji aliantów w Normandii dopóki Wehrmacht walczył na lewym brzegu, mosty na Renie były dla Niemców bezcenne do tego stopnia, że jesienią 1944 r. wszystkie...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta