Z portmonetką na łódce
Z portmonetką na łódce
Z uwagą przeczytałem artykuł Piotra Stankiewicza "Na drobne wydatki" ("Moje pieniądze", 8 grudnia 2000 r.). Pragnę przedstawić jego uzupełnienie.
Poznałem z przekazu audiowizualnego system działający w RPA (produkcji austriackiej). Na elektroniczną portmonetkę składają się dwie części: zasobniejsza strzeżona PIN i niewielka - bez potrzeby wprowadzania PIN przy zakupie. Zgubienie karty wiąże się z utratą tej małej części pieniędzy. Kartę można dać dziecku na przykład po to, by kupiło loda.
I jeszcze ciekawostka. Terminale pracują off-line. Na przykład w parku po stawie pływają łódki, podpływa do nich sklep na łódce, sprzedawca proponuje słodycze i napoje. Oczywiście można płacić kartą. W terminalu jest zainstalowana karta sprzedawcy, z której np. wieczorem wyładowuje się pieniądze i za pośrednictwem bankomatu lub banku przekazuje się je na konto. Karta sprzedawcy jest rzecz jasna zabezpieczona (m. in. PIN).
Stanisław Włodarczak