Niewygodne słowo
Niewygodne słowo
FOT. MIROSŁAW OWCZAREK
Wyraz patriotyzm figuruje jeszcze w słownikach, jednak z mowy spontanicznej już wyparował. Pojęcie w nim zawarte jest przecież trudne. I niewygodne.
Patryotyzm - tak to wymawiała moja ciotka Stanisława Wołejszyna, z majątku Czarna za Nową Wilejką. Mnie, kilkunastolatka, śmieszyła ta wymowa. Jednocześnie czułem, że brzmi to bardziej uroczyście. Ciotka poznała to słowo w dzieciństwie, z zakazanych XIX-wiecznych czytanek i nawykła je wymawiać tak, jak stało w druku, z dostojną literą Y w środku.
A oto scena z roku 1947, opowiadana parokrotnie przez moją babkę Otylię z Markiewiczów Prątnicką, siostrę Stanisławy. Po powstaniu (kiedy ja włóczyłem się za granicą) moje dzielne kobiety - babka, siostra, ale przede wszystkim matka - zdołały odkopać kosztowności w piwnicy mieszkania na Wspólnej. Pchnięte przymusową migracją wylądowały w Bytomiu. Urządziły tam kawiarenkę. Opowiada babka Prątnicka: - Jesień 1947 roku, siedzę przy kasie, gdy wchodzi jakaś żebraczka. Daję parę groszy i patrzę, kiedy się wyniesie, bo w kawiarni zaczyna się ruch. Wtedy z ust tej baby w łachmanach słyszę: "No jakżesz, Otylcia, czy mnie nie poznajesz?". To była Stasia, dziedziczka Czarnej. Mąż, Józef, zapodział się na Syberii, ona wróciła. Można bez przesady powiedzieć, że do samego dna i w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta