Trudna rozmowa o Mokotowie
Trudna rozmowa o Mokotowie
W powstaniu straciłem większość przyjaciół - w Warszawie żyje jedynie mój dowódca kompanii. Nie chcę rozpamiętywać wszystkiego od nowa. Nawet ta rozmowa przyszła mi z trudnością.
Gdy wybuchło powstanie, miałem 22 lata. Ukończyłem kurs podoficerów i do boju przystąpiłem w stopniu kaprala. Dowódcą mojej kompanii w pułku AK "Baszta" był por. Kazimierz Grzybowski "Misiewicz". Od początku lata 1944 roku szykowaliśmy się do powstania. Na Kawęczyńską, gdzie mieszkałem, wielokrotnie przychodził łącznik, wzywając mnie na zbiórki-alarmy, które odbywały się przeważnie w Śródmieściu. Tam w wyznaczonych miejscach pełniliśmy dyżury trwające dobę, nieraz półtorej. 1 sierpnia 1944 też byłem rano na Żelaznej, ale w końcu alarm się skończył i wracałem do domu. Nie zdążyłem jeszcze dojść na Pragę, gdy dogonił mnie łącznik i kazał się stawić na Żelaznej. Tam zostałem skierowany na Mokotów.
O godzinie 17.00 byłem z moją drużyną w alei Niepodległości 140, w okolicy parku Dreszera. Nie starczyło dla mnie broni, a kolega miał karabin. Zobaczyłem z okna idącego w mundurze Niemca. Mówię do kolegi: "Strzelaj! ", ale nerwy odmówiły mu posłuszeństwa. Nie miał wcześniej w rękach broni, a w dodatku...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta