I tak sobie myślę, co dalej
Pamiętam, gdzie pierwszy raz spotkałem biskupa Karola Wojtyłę. W Częstochowie. Był rok 1958. Gdy rankiem szedłem do klasztoru na rekolekcje Klubu Inteligencji Katolickiej, widziałem, jak przy figurze biskup odprawia mszę świętą. Uczestniczyła w niej garstka ludzi, a Karol Wojtyła wygłaszał do nich bardzo intelektualne kazanie.
Intelektualne, czyli jakie?Trudno to precyzyjnie opisać, ale wiele lat później, gdy widziałem go jako papieża przemawiającego do ogromnego tłumu, pomyślałem o tym, co w nauce katolickiej nazywane jest łaską stanu. Ona powoduje, że człowiek dojrzewa w obliczu zadań, które zostają mu wyznaczone przez Boga, przez sytuacje historyczne. W tym pontyfikacie widać było ogromny rozwój papieża. I niebywałą zdolność do komunikowania się z ludźmi. Jan Paweł II w homiliach wygłaszanych do wiernych był największym poetą. Cała Jego twórczość skoncentrowała się w tych przemówieniach. To, co było w nim wielkiego, rozkwitło wtedy, kiedy podjął najważniejsze zadanie w życiu.
A pierwsza rozmowa?To było podczas zjazdu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta